CO DZIŚ DLA MNIE ZNACZY, ŻE JESTEM OSOBĄ UZALEŻNIONĄ

CO DZIŚ DLA MNIE ZNACZY, ŻE JESTEM OSOBĄ UZALEŻNIONĄ?

(W sferze myślenia, emocji zachowania, wyborów i ograniczeń wynikających z choroby i zysków z trzeźwienia)

     Około dwóch tygodni temu zadzwonił do mnie kolega z Klubu (który jest jeszcze w terapii) i poprosił o poradę w sprawie pracy, którą zadała mu terapeutka. Niestety nie bardzo mogłam mu pomóc, bo jak wiadomo tego typu prace są bardzo osobiste. Jednakże z tej rozmowy telefonicznej wyniosłam coś dla siebie - temat pracy wydał mi się bardzo ciekawy i dający do myślenia. Skłonił mnie do reflekesji i natchnął, by w przeddzień swojej 2. rocznicy abstynencji zrobić kolejne resume.

     Co dziś dla mnie znaczy, że jestem alkoholiczką? Przede wszystkim to, że nie piję, a mimo wszystko żyję normalnie, korzystam z życia i dążę do szczęścia. Znaczy to dla mnie, że jestem osobą świadomą siebie, czujną na pojawiające się we mnie emocje i uważną na konotacje między swoimi decyzjami, zachowaniami i działaniami, a tym, co dzieje się w moim wnętrzu. To dla mnie bardzo ważne. Gdy wyczuwam silne emocje, od razu szukam przyczyn i analizuję czy są adekwatne do zaistniałej sytuacji. Sprawdzam, czy do moich myśli, nie próbują przedostać się mechanizmy uzależnienia. Jest to ciągle trwający proces, który pozwala także na uświadomienie sobie i pracę nad problemami czy zaburzonymi reakcjami mającymi często swoje źródło w dzieciństwie, a nie koniecznie związanymi z uzależnieniem. Pozwala to na ogólny rozwój osobisty, a w konsekwencji na poprawę jakości życia emocjonalnego.

Uzależnienie to także wyrzeczenia i ograniczenia, które stawiam sobie z pełną świadomością tego, co może mi zaszkodzić, a co pomóc. Unikam miejsc, gdzie spożywa się alkohol, oraz jakiegokolwiek kontaktu z osobami pod jego wpływem. Świadoma konsekwencji i dyskomfortu związanego z obecnością alkoholu w moim otoczeniu, nie bez żalu, zrezygnowałam z dwóch wesel moich przyjaciół. Mimo to nie rezygnuję z zabawy. Jeśli mam ochotę, to bawię się w miejscach i wśród osób, które nie stwarzają żadnego ryzyka. Otaczam się ludźmi trzeźwiejącymi. Mam dużą sieć kontaktów, takich bliskich osób, do których zawsze mogę zadzwonić i sie wygadać - to dla mnie wyjątkowo istotne, bo wiem, że nie jestem osamotniona w swojej chorobie.

Alkoholizm to także stawianie sobie warunków i umiejętność informowania osób spoza naszej "alkoholowej rodziny" o tym, że jeśli na spotkaniu, na które mnie zapraszają planuje się spożywanie alkoholu, to mnie na nim nie będzie. Zawsze można spotkać się w innym terminie, np. przy kawie.

Moja choroba to dla mnie także wyjazdy do Morawicy, na zjazdy na oddziale, gdzie byłam na odwyku. Wysłuchiwanie świadectw osób z wieloletnim stażem abstynencji, które do swojego trzeźwienia podchodzą z ogromną pokorą i uczenie się od nich tej pokory. To także przypominanie sobie o swoich początkach trzeźwego życia, gdy wypowiadają się osoby będące jeszcze na oddziale. Te wyjazdy i spotkania z naprawdę niewielką garstką osób, która pozostaje trzeźwa, a swoje niepicie zaczynała razem ze mną, to element tego, co nie pozwala mi zapomnieć kim jestem.

Uzależnienie to akceptacja tego, że w trudnych chwilach pojawiają się i będą się pojawiać myśli o alkoholu i chęci, by nieprzyjemne emocje stłumić tym, co działa tak szybko i jest tak łatwo dostępne. Jednakże świadomość swojej choroby sprawia, że wiem , że to nie pomoże, tylko skumuluje problemy, wygeneruje nowe i zostaną odłożone na później. Moja determinacja do tego, aby nie wrócić do pijanego życia sprzed 2 lat sprawia, że nawet, gdy jest mi bardzo źle, to staram się szukać konstruktywnych rozwiązań problemów, a nie iść na łatwiznę.

Mój alkoholizm to moja obecność i aktywność w naszym Klubie, kontakt i przyjaźń z osobami, które tutaj przychodzą. To organizowanie wspólnych rozrywek, żeby normalnie żyć i cieszyć się życiem. To przychodzenie tutaj po pomoc i wsparcie w ciężkich chwilach i oferowanie pomocy innym.

Moje uzależnienie cały czas uczy mnie asertywności - dbania o swoje granice, potrzeby i mówienia o swoich uczuciach. Uczy i pozwala na bycie sobą i życie w zgodzie ze sobą wśród osób, które mnie akceptują, wspierają, doceniają i szanują. Uczy mnie ono szacunku do samej siebie.

Najważniejszą i najbardziej wartościową konsekwencją mojej choroby jest trzeźwienie, które poprzez poznawanie siebie, rozwój wewnętrzny, dążenie do emocjonalnej harmonii, pozwala mi pracować nad relacjami w rodzinie - z mężem i dziećmi. To oni są największą wartością w moim życiu i niestety właśnie ich najbardziej zaniedbywałam, gdy piłam. Teraz bycie z rodziną, w rodzinie, przy rodzinie i dla rodziny jest dla mnie jednym z najważniejszych celów trzeźwienia.

 

To był dla mnie długi rok....zdecydowanie bardziej burzliwy niż pierwszy. Z większą huśtawką emocjonalną - najpierw kilka miesięcy euforii, a potem kilka miesięcy bólu i cierpienia, depresji. Najważniejsze, że teraz, z pomocą psychiatry i mojej kochanej terapeutki powróciłam do równowagi emocjonalnej i znów czuję, że trzeźwieję, a nie tylko zachowuję abstynencję. Obym wyciągnęła wnioski z wydarzeń minionego roku i nie doprowadziła do takich silnych przeżyć w przyszłości.

Autor: MS